"Piep*zyć Mickiewicza", reżyserowany przez Sarę Bustamante-Drozdek, jest filmem, który próbuje wejść w buty klasycznych dramatów szkolnych, ale kończy swój bieg jako lekko kontrowersyjna komedia z elementami satyry społecznej. Jan Sienkiewicz, po utracie posady akademickiej, zostaje zmuszony do przyjęcia pracy polonisty w szkole, gdzie jego pacjentem staje się klasa, która ma opinię najgorszej w całym liceum. Film stawia na nietypową mieszankę humoru i dramatu, próbując balansować na granicy między śmiesznością a smutkiem współczesnego systemu edukacji. Jednakże, próba ta czasami obraca się przeciwko sobie, prowadząc do scen, które mają ambicje być zabawne, lecz kończą na byciu niezręcznymi i przewidywalnymi. Reżyserka Bustamante-Drozdek i scenarzysta Kacper Szymański podejmują próbę zwrócenia uwagi na problemy polskiego szkolnictwa poprzez pryzmat kultury popularnej, co może być odczytane jako odważne, ale też ryzykowne posunięcie. W filmie przewijają się dialogi, które zdają się być bezpośrednio skierowane do młodego widza, szukającego w kinie nie tylko rozrywki, ale także głębszego przesłania. Choć Jan Sienkiewicz, jako główny bohater, ma potencjał, by stać się inspirującą postacią dla swoich uczniów, wykonanie tego zamysłu pozostawia wiele do życzenia. Wrażenie to potęguje mieszanka stylów, która sprawia, że film traci na spójności, oscylując między próbami realizmu a nadmiernie stylizowanym dramatem. "Piep*zyć Mickiewicza" to film, który z pewnością wywołuje emocje – niestety, nie zawsze te pożądane. Choć jego pomysł mógł zabłysnąć na tle polskiej kinematografii, realizacja sprawia, że obraz ten może być odbierany jako przegapiona szansa na stworzenie czegoś wyjątkowego i znaczącego. Dla widzów szukających filmu z silnym przesłaniem edukacyjnym, który jednocześnie bawi i prowokuje do myślenia, "Piep*zyć Mickiewicza" może okazać się niewystarczający. Jego ostateczne wykonanie zdaje się być przesłaniem, że nawet najlepsze intencje mogą nie przełożyć się na sukces, jeśli brakuje im odpowiedniej oprawy i głębi.